To już moja druga notka, chociaż szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia, czy ktokolwiek przeczytał pierwszą. Dlatego proszę, żebyście dużo komentowali :)
Wstali opiekunowie domów. Profesor McGonagall podeszła do naszego stołu. Rozdała wszystkim plany lekcji. Mój był trochę napięty, ale i tak już zrezygnowałam z mugoloznawstwa i wróżbiarstwa. Uczniowie powoli rozchodzili się do dormitoriów.Kończyłam pić herbatę, gdy usłyszałam głos Malfoya:
- Granger, chciałem ci to oddać - zamruczał uwodzicielsko.
Błyskawicznie się odwróciłam. Przede mną stał Draco, który w wyciągniętej ręce trzymał mój czarny stanik. Serce mi na chwilę stanęło i byłam tak spanikowana, że myślałam, że zaraz zemdleję. Miałam wrażenie, że cała sala się na nas gapi. Usłyszałam prychnięcie Rona.
- Najpierw mi go ukradłeś, a teraz oddajesz, Malfoy? - powiedziałam pierwsze, co mi przyszło do głowy. Wstałam i odebrałam od niego fragment garderoby. Celnym rzutem wrzuciłam go do kosza na śmieci i godnie wyszłam z sali, starając się nie patrzeć na uśmieszek Malfoya i zszokowane miny Gryfonów.
Kiedy byłam przy końcu korytarza, usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się. To był Harry. Miał dziwną minę.
-Hermiono? Co to miało znaczyć? Malfoy i ty... Jesteście... razem? - spytał, trzymając się na dystans.
Zaśmiałam się na tę idiotyczną myśl. Z lekka histerycznie, szczerze mówiąc.
- Harry, skądże!Jak mogłeś tak pomyśleć? - Opowiedziałam mu całą historię. Na szczęście mi uwierzył.
- Nie wiem, jaki miał w tym cel. Chyba po prostu chciał mnie upokorzyć- dodałam na zakończenie.
- Pewnie tak.
- Boże, ale widziała to cała sala. Co oni sobie pomyślą? - przestraszyłam się. - Nie dość, że Ślizgon, to musiał to być akurat Malfoy - jęknęłam. Malfoya nie lubiło większość ludzi ze szkoły. Jeżeli będą myśleli, że się spotykamy... Nie chciałam nawet o tym myśleć.
Harry objął mnie ramieniem. - Nie martw się. Jakoś sobie poradzimy.
- Mam nadzieję. Nie chce być posądzona o jakąkolwiek bliższą znajomość z Malfoyem.
Harry powiedział Grubej Damie nowe hasło i pożegnaliśmy się. W dormitorium dziewcząt szybko się umyłam i przebrałam w piżamę. Byłam bardzo zmęczona, ale nie mogłam zasnąć. Po prostu leżałam z Krzywołapkiem, wpatrując się w sufit. Jakąś chwilę po północy usłyszałam głosy Katie, Parvati i Lavender.
- Hermiono? - spytała cicho Parvati. - Śpisz?
Nie odezwałam się.
- Dziewczyny? Myślicie, że ona naprawdę jest z Malfoyem? - zapytała Lavender.
- No cóż, to dość oczywiste. Ale swoją drogą, nie spodziewałabym się. Myślałam, że Hermiona jest zakochana na zabój w książkach.
Katie się zaśmiała.
- Ciekawe co na to Harry. Przecież to wrogowie od pierwszej klasy. Ale musicie przyznać, że Malfoy jest przystojny - dodała z rozmarzeniem.
- No, przez wakacje trochę przypakował i te jego włosy... Ale charakter ma okropny. Poza tym to Ślizgon, a przecież... - Dalszej rozmowy już nie słyszałam, bo dziewczyny skończyły grzebać w kufrach i poszły do łazienki.
Westchnęłam cicho. Musiałam się przygotować na plotki. Malfoy był znaną postacią. Skupiał wokół siebie spojrzenia, gdziekolwiek poszedł. Jego blada twarz i stalowoszare oczy przyciągały wzrok. Emanował bogactwem i władzą. Mnie też ludzie kojarzyli - jeżeli nie ze znajomości z słynnym Harry'm, to pamiętali rudą kujonkę z Gryffindoru.
Najgorsze, co sobie o mnie pomyślą Gryfoni. Zawsze walczyliśmy ze Ślizgonami i nie do pomyślenia było spoufalanie się Gryfonki za Och, gdybym miała teraz Malfoya pod ręką... Przez jakiś czas wyobrażałam sobie, co bym zrobiła z Malfoyem, gdybym go dorwała, ale potem zasnęłam.
Obudziły mnie promienie słońca padające mi na twarz. Zmrużyłam oczy i przekręciłam się na drugi bok. Dookoła słyszałam tylko oddechy śpiących Gryfonek i śpiew ptaków z Zakazanego Lasu. Spróbowałam jeszcze zasnąć - w końcu dzisiaj zaczynają się lekcje - ale nie mogłam. Szybko wyszłam z łóżka i wzięłam prysznic. Ciepła woda trochę mnie otrzeźwiła i sprawiła, że z nadzieją i radością myślałam o dzisiejszym dniu.
Przeszłam przez Pokój Wspólny, po drodze zerkając na zegarek. Była piąta trzydzieści. Gruba Dama zrugała mnie, za to, że ją obudziłam o tak skandalicznej porze. Gdy oddalałam się korytarzem, słyszałam jej narzekania.
Poszłam do biblioteki. Pani Pince jeszcze nie było, ale pomieszczenie było otwarte, dlatego mogłam w spokoju poczytać. Dzisiaj mieliśmy dwie godziny eliksirów zaraz po śniadaniu, a znając Snape'a, to wymyśli coś paskudnego. Powtarzałam właśnie, jak uwarzyć eliksir powodujący zanik pamięci, kiedy uświadomiłam sobie, że w zamku, dotąd tak cichym, słychać głosy i śmiechy. Spojrzałam na zegarek - ósma. Siedziałam w bibliotece aż dwie i pół godziny i nawet tego nie zauważyłam. Zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam do Wielkiej Sali na śniadanie.
Kiedy przechodziłam korytarzem, towarzyszyły mi zaciekawione spojrzenia, szepty i ciche śmiechy. Czułam, że robię się czerwona.
W drzwiach Wielkiej Sali stał Draco Malfoy ze swą nieodłączną świtą. Przypatrywał mi się z szyderczym uśmiechem.
- Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolony? - warknęłam za złością. Przechodząc przez drzwi, postarałam się go potrącić.
Usiadłam przy Harry'm i przyciągnęłam ze złością talerz z kanapkami. Cholerny Malfoy!
- Jest aż tak źle? - spytał cicho Harry.
- Wiesz, może gorzej miałeś ty, kiedy ludzie myśleli, że jesteś dziedzicem Salazara Slytherina, ale mam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią i mnie obgadują - powiedziałam. - Czy oni naprawdę myślą, że mogłabym chodzić z tym debilem?
- Niedługo o tym zapomną. Znudzi im się. Przecież Malfoy albo nas obraża, albo się w ogóle nie odzywa, więc nie będą mieli podstaw do obmawiania - rozsądnie powiedział Harry.
- Może masz rację - rzekłam trochę uspokojona.
- Na pewno mam. Nie martw się. Przecież na pewno nie wszyscy uwierzyli w to przedstawienie.
Gdy Harry skończył mówić, do stołu podszedł Ron. Chciał usiąść koło Harry'ego, ale gdy zobaczył mnie, ostentacyjnie podszedł do drugiego końca stołu i dopiero tam zajął miejsce. Harry wpatrywał się w to z niedowierzaniem. Czułam się okropnie.
- Harry, przepraszam. Nie chcę, żeby przeze mnie wasza przyjaźń się rozpadła.
- Nie, spokojnie. Ron...Myślę, że on potrzebuje trochę czasu, żeby sobie wszystko poukładać - mówił spokojnie, ale w jego głosie dawało się słyszeć lekką irytację.- Wczoraj próbowałem mu wytłumaczyć sytuację z Malfoyem, ale nie chciał mnie słuchać.
- Za jakiś czas chyba mu przejdzie - powiedziałam niepewnie.
- Ja też mam taką nadzieję. Chodź, bo się spóźnimy na lekcje.