piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział 1 - Podróż do Hogwartu

Na początku chciałam Was uprzedzić, że to moje pierwsze opowiadanie zamieszczone w internecie i nie wiem czy się wam spodoba. Zainspirowała mnie książka pt. Harry Potter (jak się zapewne domyślacie).

   Na chwilę przed odjazdem pociągu, pociągnęłam Harry'ego za kolumnę, korzystając z chwili nieuwagi Rona.
  - Hermiona? Już się bałem, że nie przyjdziesz - powiedział Harry mimo zdziwienia. Mocno mnie uścisnął.
  - Żartujesz? Miałabym opuścić pierwszy dzień szkoły? Harry, przecież mnie znasz. - Próbowałam się uśmiechnąć.
  - Coś się stało? - spytał zaniepokojony Harry.
  - Chciałam ci tylko powiedzieć, że zerwaliśmy z Ronem - wykrztusiłam z siebie.
  - Och, Hermiono, tak mi przykro... - Pogłaskał mnie po ramieniu z miną pełną współczucia.
  - Nie - przerwałam mu. - Miałeś rację, kiedy mówiłeś, że nie powinniśmy się spotykać.
  Wiedziałam, że Harry'emu od samego początku nie podobało się to, że chodzę z Ronem. Starał się nie psuć naszego zapału, ale wiedział, że do siebie nie pasujemy.
  - Ja po prostu nie byłam w stanie znosić dłużej jego kompleksów i napadów zazdrości. A kompletnie przegiął, gdy zrobił mi awanturę, bo rozmawiałam z Fredem w zamkniętym pokoju. Na litość boską, oskarżył własnego... - urwałam, ale po chwili się uspokoiłam i mówiłam dalej: - Nie chcę z nim siedzieć w jednym przedziale. Dzisiaj bym tego nie zniosła. Ja sobie usiądę gdzie indziej. Chciałam się tylko z tobą przywitać.
  - Ok - powiedział Harry. - Pamiętaj, że zawsze bez względu na wszystko, będę z tobą. Gdybyś czegoś potrzebowała... - urwał.
  Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
  - Dzięki.
  Usłyszeliśmy gwizd pociągu. Harry szybko złapał mój kufer i weszliśmy do środka. Pomógł mi zanieść moje rzeczy do wolnego przedziału i się pożegnaliśmy.
  Dziwnie mi było bez Harry'ego i Rona. W końcu przyjaźniliśmy się od czterech lat i zawsze trzymaliśmy się razem. Może po jakimś czasie sytuacja się unormuje i znów będziemy dobrymi przyjaciółmi z Ronem, ale na razie nie mogłam znieść jego widoku. To naprawdę nie moja wina, że nie jest zbyt zamożny i ma z tego powodu kompleksy. Poza tym, zawsze starałam się go wspierać. Nie powinien mi też robić awantury z powodu Freda. My tylko rozmawialiśmy. Podejrzewał własnego brata o podrywanie swojej dziewczyny! Miałam już tego dość. Nigdy nie dałam mu powodów do braku zaufania.
  Moje rozmyślania przerwało najście do mojego przedziału trzech chłopaków w czarnych szatach. Zaklęłam w duchu.
  - Czego tu chcesz, Malfoy? - warknęłam i wyciągnęłam różdżkę, ale tak, żeby jej nie zobaczyli.
  - O proszę - zamruczał Malfoy. - Szlama siedzi tu sama i zapomniana. Gdzie Bliznowaty i Wiewiór? Zostawili cię?
  Crabbe zachichotał.
  - To nie twoja sprawa. Wynoście się!
  Draco zrobił krok do przodu. - Ale dlaczego? Nam się tu podoba, prawda chłopaki? - zapytał kpiąco. Jego stalowoszare oczy zabłysły.
  Goyle przytaknął z głupkowatym uśmiechem.Rozsiedli się. Zastanowiłam się, czy nie rzucić na nich zaklęcia, ale się powstrzymałam. Mogliby przecież donieść profesorowi Snape'owi, a wtedy mogłabym się pożegnać z dobrą oceną na koniec roku.Szkoda, że nie miałam przy sobie Harry'ego i Rona.
  Nagle zgasło światło, a pociągiem zatrzęsło. Z dłoni wypadła mi różdżka i uderzyłam głową o okno. Usłyszałam stłumione przekleństwo Malfoya. "Super" - pomyślałam. -" Siedzę w przedziale z trzema Ślizgonami bez różdżki". Rzuciłam się na podłogę, by jej poszukać.Usłyszałam znajome kliknięcie, ale nie mogłam skojarzyć skąd znam ten dźwięk.
  Światło się zapaliło i dostrzegłam swoją różdżkę w kącie. Wstałam i odwróciłam się, by spojrzeć na Malfoya. Kołysał przewieszonym przez palec moim stanikiem. Och, to to usłyszałam. Otwierał mój kufer. Zmarszczyłam brwi.
  - To twoje Granger? -Uśmiechnął się trochę jak wąż. Cóż, w końcu był Ślizgonem.- Niezły.
  - Malfoy, oddaj to.
  Widząc, że nie zamierza się ruszyć, zaczęłam mówić:
  - Jesteś najbardziej perfidną świnią, jaką...
  - No, bez tych komplementów. Idziemy. - Otworzyli drzwi. Wymierzyłam różdżkę w tego kretyna, ale musiał to wyczuć, bo zrobił błyskawiczny unik. Moje zaklęcie trafiło w Goyle'a. Natychmiast znieruchomiał i runął na podłogę. Tamci po prostu go zostawili. Wykopałam Goyle'a z progu i zablokowałam drzwi. Uporządkowałam kufer, a dalszą drogę do Hogwartu zajęło mi rozmyślenie, co to, u diabła, miało znaczyć. Drwiny na początku były w ich stylu, ale grzebanie mi w kufrze i zabranie stanika? Nie rozumiałam tego.
  Po długiej chwili zapadłam w sen. Obudziłam się dopiero na końcowej stacji. Szybko zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z pociągu.
  Z daleka zobaczyłam rudą czuprynę Ginny, która szła w towarzystwie Neville'a i Luny. Zawołałam, żeby na mnie poczekali i pobiegłam w ich stronę. Wsiedliśmy razem do powozu i ruszyliśmy do zamku.Po drodze rozmawialiśmy o wakacjach. Neville był z babcią we Włoszech, a Luna polowała z ojcem na zgrzytki podjęzykowe. Nawet się z nią za bardzo nie kłóciłam, że one nie istnieją. Ja w lipcu byłam z rodzicami w Grecji. Było wspaniale. Obejrzałam rozmaite zabytki, a do tego znalazłam ślady starożytnych czarodziejów. Było niesamowicie.
  Kiedy weszliśmy do Wielkiej Sali Harry tak manewrował, żebym usiadła koło niego, ale z dala od Rona, który zachowywał się, jakbym nie istniała. Trochę mnie to bolało. Uśmiechnęłam się więc z wdzięcznością do Harry'ego i usiadłam.
  Zagadnęłam go Łapę. Harry powiedział, że spotkali się kilka razy w wakacje, ale z wielką ostrożnością. Nic dziwnego - ludzie myśleli, że Syriusz jest bardzo groźnym czarodziejem, a w dodatku sługą Czarnego Pana.
  W tym momencie przechodzący obok Malfoy rzucił mi takie spojrzenie, że aż się zarumieniłam, ale zaraz wpadłam w gniew. Siedzący obok Gryfoni mieli zaciekawione miny. Szybko postarałam się zmienić temat i zapytałam o wstrząs pociągu. Zaczęli się przerzucać różnymi tezami, ale wstał dyrektor Dumbledore i na całej sali zapanowała cisza. Może z wyjątkiem stołu Ślizgonów, bo Malfoy z kolegami rozmawiali półgłosem. Mogłabym przysiąc, że coś knują. Profesor wygłosił swoją przemowę, w której przypominał- jak co roku zresztą- że nie wolno chodzić do Zakazanego Lasu. Spojrzał w tym momencie na nas, a potem na bliźniaków, Freda i George'a. Później rozpoczęło się przydzielanie pierwszoroczniaków do czterech domów.

6 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawie. :)
    Czytam dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba pierwszy rozdział , chociaż przyznam ,że nie przepadam za opowiadaniami w I os. :) Czytam dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę że jest już 15 rozdziałów a ja dopiero zaczynam czytać twoje opowiadanie. :(
    Mam nadzieję że zdąże przeczytać to dzisiaj :P

    Pozdrawiam, Sarah ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. czy ten blog się szczęśliwie skończy bo nw czy czytać

    OdpowiedzUsuń