Witam Was wszystkich. Strasznie dawno nie dodawałam nic nowego, ale jakoś mi nie szło. Pewnie zauważyliście u mnie zmiany. Śliczny szablon, prawda? Za jego wykonanie bardzo dziękuję Avii Tinar z zaczarowanych szablonów. Pewnie znowu będziecie mówić, że za mało chemii między Draco i Hermioną, więc uprzedzam, że być może w następnym rozdziale będzie jakiś pocałunek. Tylko muszę go jeszcze ładnie opisać. Zapraszam do czytania
Rano Hermiona długo się zastanawiała, czy to się naprawdę zdarzyło, czy może sobie to wszystko wymyśliła. Czy naprawdę zwariowała do tego stopnia, by proponować Malfoyowi (Malfoyowi - swojemu wrogowi od pierwszej klasy i autorowi licznych obelg!) kanapki? Co prawda nieświadomie je zaproponowała, ale fakt pozostaje faktem.
Rano Hermiona długo się zastanawiała, czy to się naprawdę zdarzyło, czy może sobie to wszystko wymyśliła. Czy naprawdę zwariowała do tego stopnia, by proponować Malfoyowi (Malfoyowi - swojemu wrogowi od pierwszej klasy i autorowi licznych obelg!) kanapki? Co prawda nieświadomie je zaproponowała, ale fakt pozostaje faktem.
A
Malfoy też nie zachowywał się jak zwykle. Nie wyzywał jej, nie obrażał.
No dobra, kpił sobie z niej, ale to było raczej dla żartu. ,,Co się
dzieje z tym światem? Nigdy bym nie pomyślała, że będę ze Ślizgonem jeść
kolację". Po czym wylazła z łóżka i poszła do łazienki, żeby nikt jej
nie zajął.
Kiedy wróciła, już ubrana i umyta, zeszła do Pokoju
Wspólnego. Chwilę czekała na chłopaków, patrząc przez okno na błonia, a
potem razem poszli na śniadanie. Hermiona miała dzisiaj bardzo dobry
humor i po drodze żartowali i się śmiali.
Przy stole Hermiona
położyła na talerzu kromkę chleba i nałożyła na nią jajecznicę.
Spojrzała przelotnie na stół Ślizgonów. A skoro już się tam spojrzała,
równie dobrze mogła popatrzeć na...
Zerknęła proso na
rozleniwionego Malfoya. Chłopak zmrużył lekko oczy, odwzajemniając
spojrzenie. Uśmiechnął się nieznacznie i uniósł w geście toastu kanapkę,
którą trzymał w ręce. Hermiona się zawahała, ale po krótkiej chwili
odwzajemniła gest. W uśmiechu pokazała zęby, a kiedy odwrócił wzrok,
powracając do rozmowy, zaśmiała się głośniej.
Harry spojrzał na nią z troską.
- Hermiono? Dobrze się czujesz? - zapytał delikatnie.
Dziewczyna znieruchomiała. Musiała wyglądać co najmniej dziwnie,
śmiejąc się nad kanapką. Dobrze, że nie zauważył do kogo się śmiała. I w
ogóle co to za pomysły, żeby uśmiechać się do Malfoya! Dostał wczoraj
żarcie i to by było na tyle - zezłościła się nagle.
- Och, jasne, Harry. Po prostu przypomniało mi się coś śmiesznego z wczoraj - powiedziała uspokajająco, ale jej czarnowłosy przyjaciel nadal popatrywał na nią podejrzliwie kątem oka.
-Pamiętajcie, żeby zrobić dzisiaj eseje na historię magii - przypomniała im.
- Spokojnie, Hermiono. Mamy na to całą niedzielę, Wyluzuj - odpowiedział znudzony Ron.
- To co robimy?
- Ja i Harry mamy trening, to ze trzy godziny zejdzie.
- Aha, ok. - Hermiona uznała, że w gruncie rzeczy to jej nawet pasuje, bo i tak chciała poszukać w bibliotece książek o ustawie z 1694 roku, zakazującej przeprowadzania eksperymentów na mugolach. - Jeśli będziecie chcieli się spotkać, to będę...
- W bibliotece - dokończyli za nią chórem.
Zmarszczyła czoło.
- Naprawdę jestem aż tak przewidywalna?
Popatrzyli po sobie, wyraźnie oceniając, co jej powiedzieć.
- No, wiesz, dość często przebywasz w bibliotece. Zwłaszcza ostatnio. Właściwie każdy szuka ciebie najpierw w bibliotece - powiedział ostrożnie Harry.
- Naprawdę? - Dziewczyna była zdziwiona. Wzruszyła ramionami. - Ciekawe, ci którzy narzekają, że dużo czasu spędzam w bibliotece, zazwyczaj jakoś pozbywają się oporów, gdy mamy zadaną trudną pracę domową - zakpiła lekko i uśmiechnęła się. - Powodzenia na treningu.
W drodze do biblioteki zastanawiała się, czy naprawdę spędza tam aż tak wiele czasu. Ale nawet jeśli, to co z tego? Przecież nauka jest bardzo ważna. Jak niby zdobędzie dobrą pracę bez dobrych wyników? Nie miała zamiaru niczego zmieniać w swoich przyzwyczajeniach.
Nadal jednak nie dawała jej spokoju pewna myśl. Wcale nie chciała być uważana za nudną kujonkę, przesiadującą całymi dniami w bibliotece. Mogłaby iść czasami potańczyć albo coś podobnego. Inne dziewczyny tak robiły. W soboty w Hogsmeade urządzana była dyskoteka specjalnie dla uczniów Hogwartu, którzy tylko w ten dzień mieli chwilę wolnego. Słyszała, że wstęp nie jest aż tak drogi. Mogłaby iść choćby po to, żeby zobaczyć, co inni w tym widzą.
Tak, to chyba dobry pomysł. Każdy musi się trochę rozerwać. Hermiona doszła do wniosku, że pójdzie na jakąś dyskotekę, a jeśli się jej spodoba, to będzie chodziła częściej. Oczywiście, nie za często - w końcu nauka jest najważniejsza - ale tak raz na miesiąc.
Albo raz na dwa miesiące.
Gdy Hermiona doszła do biblioteki, skończyła myśleć na ten temat, bo niemal natychmiast z przyjemnością zagłębiła się w lekturze starych, grubych ksiąg. Uwielbiała zapach stronic, gęsto zapisanych atramentem. Czasem ciężko jej było odczytać niektóre słowa, ale i tak książki z biblioteki hogwarckiej zawsze należały do najlepiej utrzymanych w kraju.
Dla Hermiony szokiem i nieustającą radością było to, że może wziąć do ręki tom sprzed pięciuset lat i patrzeć, jak zmienił się od tamtego czasu sposób myślenia i postrzegania świata oraz magii. Teraz mało kogo to interesowało, ale Hermiony to nie obchodziło.
Na chwilkę jej uwagę oderwało od książki pojawienie się pewnej osoby. ,,Znowu ty" - pomyślała zirytowana. W gruncie rzeczy, ostatnio miała wrażenie, że ciągle widuje gdzieś Malfoya. Gdy szła korytarzem, prawie zawsze widziała jego lśniącą czuprynę gdzieś w gąszczu uczniów. Albo podczas posiłków, zawsze zwracała uwagę na to, gdzie siedzi i jak się zachowuje. Zupełnie jakby... interesowało ją to, co Malfoy robi. Była to niepokojąca dla Hermiony myśl i na chwilę zmarszczyła brwi. Bo wbrew sobie musiała przyznać, że nie żywi już do tego Ślizgona nienawiści czy obojętnaości. W głębi serca wiedziała, że wręcz przeciwnie. Powoli zaczynała go... lubić? W każdym razie mieć dla niego pozytywne emocje. Zwłaszcza po dzisiejszej nocy. Naprawdę świetnie się bawiła z Malfoyem. Zaskoczyło ją to, że chłopak ma poczucie humoru (o co wcześniej go nie podejrzewała), że potrafi być miły i zachowywać się jak dżentelmen. Nie każdy odprowadziłby dziewczynę, mając zupełnie nie po drodze. A już na pewno nie spodziewała się tego po Malfoyu, którego znała. Powoli zaczynało do niej docierać, że Ślizgon się zmienia, że już nie jest taki, jaki był jeszcze rok temu.
Blondyn rozejrzał się po sali i jego oczy na chwilę zatrzymały się na Hermionie. A dziewczyna automatycznie, niemal nieświadoma tego ruchu, uśmiechnęła się do niego. Ciepłym, szczerym uśmiechem, który do dzisiaj zarezerwowany był dla Harry'ego i Weasley'ów. Malfoy otworzył szerzej oczy i uniósł kąciki ust. Odwrócił się i zniknął między regałami, a Hermiona ponownie zajęła się lekturą.
Nie na długo jednak, bo po jakiejś półgodzinie Ślizgon stanął przed nią i cicho odkaszlnął, wyrywając ją z zamyślenia. Podniosła głowę i ze zdziwieniem uniosła brwi.
- Cześć, Granger - powiedział cicho.
- Hej - powoli odparła. - O co chodzi?
- Musisz coś dla mnie zrobić.
,, Ja? On chyba zwariował. Dracon Malfoy chce mojej pomocy? O przepraszam, chce żebym coś dla niego zrobiła? Malfoy? Ja chyba śnię."
- Ja chyba śnię - powiedziała na głos. - Malfoy chce mojej pomocy?
- Nie pomocy.
- Ach tak? - uniosła brwi po raz kolejny.
- Ach tak - powiedział twardo.
Widząc, jak niecierpliwie przewrócił oczami po przedłużającej się chwili ciszy, spytała z pewną dozą zainteresowania:
- W czym mam ci niby po... To znaczy, co mogę dla ciebie zrobić?
Tja, z pewną dozą. Ciekawość ją zżerała, a nie żadną pewną dozą.
- Muszę napisać referat.
- Czemu nie poprosisz pani Pince?
Zrobił dziwną minę. - Myślę, że jest teraz zajęta.
Hermiona zerknęła w stronę bibliotekarki. Pani Pince stała obok Filcha i wnioskując z ich gestów, dziewczyna uznała, że narzekają na uczniów i oboje są w przysłowiowym siódmym niebie. ,,Fuj" - skomentowała w duchu.
- No, dobra. Siadaj - powiedziała niepewnie. Chłopak usiadł na krześle obok.
- A tak w ogóle... - urwała nagle.
- Co?
- Co to się stało, że młody pan Malfoy przyszedł akurat do mnie? Nie wstydzisz się, że znajomi zobaczą cię ze szlamą? - spytała drwiąco. Zastanawiała sie, czy to nie jakiś podstęp.
Na moment znieruchomiał. a potem spojrzał Hermionie prosto w oczy.
- Ludzie się zmieniają, wiesz, Granger? - odparował, a ona mu nie uwierzyła nawet odrobinkę. - A poza tym moi znajomi raczej nie bywają w bibliotece. - Powiedział to tak rozbrajająco i kpiąco, że Hermiona po prostu musiała się roześmiać. Mimo, że tak naprawdę nie ufała mu do końca, postanowiła odpuścić. A poza tym nie mogła się oprzeć żądzy wiedzy.
- Dobra, nieważne. To co chciałbyś wiedzieć?
- Co to jest telewizja? - wypalił, ostatnie słowo wymawiając tak, jakby dopiero uczył się mówić.
Zmarszczyła brwi ze zdziwieniem.
- Jaki to referat?
- ,,Wpływ telewizji na życie współczesnych mugoli". Mieliśmy zastępstwo na na zielarstwie i dostałem karne zadanie.
Wolała nie pytać za co było to karne zadanie.
- Idiotyczny temat. - Ślizgon pokiwał głową, zgadzając się z nią bez słów. - Telewizja jest bardzo popularna wśród mugoli - zaczęła swój wywód. - Według pewnego słownika. który kiedyś czytałam, jest to dział telekomunikacji, związany z odtwarzaniem w miejscu odbioru scen ruchowych. - Spojrzała na jego minę i prędko dodała: - Polega to mniej więcej na tym, że każdy mugol może u siebie w domu obejrzeć w telewizorze - takim specjalnym pudle - film, czyli obrazy w ruchu. Trochę to podobne do naszych zdjęć. - Zerknęła na chłopaka. Wydawał się w miarę rozumieć lub domyślać o co jej chodzi. - Wybacz, ale nie za bardzo umiem to wytłumaczyć. U nas każdy dzieciak wie, co to telewizja.
- Nie, spokojnie. Całkiem dobrze ci idzie. - Był miły. I nawet nie zwrócił uwagi na jej słowa: ,,u nas".
Zaskoczona dziewczyna ciągnęła dalej.
- Wpływ, wpływ... Tu może chodzić o rozwój intelektualny, rozrywkę, informacje, czy o brak ruchu.
- Nie rozumiem.
- Brak ruchu? No cóż, mugole spędzają dość dużo czasu przed telewizorem i nie uprawiają sportu. Poszukam ci książek na ten temat.
Draco patrzył, jak dziewczyna chodzi między regałami, wybierając odpowiednie książki. Czasami warto znać kogoś, kto się zna na takich sprawach. Podobała mu się jej zarumieniona twarz, gdy z zapałem próbowała mu to wytłumaczyć. Nie miał najmniejszej ochoty zobaczyć tej telewizji na telewizorze, ale musiał przyznać, że to było odrobinę ciekawe.
Hermiona wróciła, kładąc przed Ślizgonem kilka książek w kolorowych okładkach i usiadła.
- Tu powinieneś znaleźć wszystko, co będzie ci potrzebne.
- Ach tak.
- Ach tak, co?
- Co, co?
Nie chcąc prowadzić dłużej tego dziwnego dialogu, uniosła brwi, mając nadzieję, że sam się domyśli, o co jej chodzi
- Dzięki.
Wybałuszyła oczy.
- Naprawdę wypowiedziałeś to słowo? Czy mi się tylko zdawało?
- O co ci chodzi? Sama chciałaś.
- Tak, ale nie sądziłam, ze naprawdę mi podziękujesz.
- Ciesz się tym wspomnieniem, bo nie będziesz miała okazji go odświeżyć - powiedział zgryźliwie i sięgnął po pierwszą książkę. Hermiona też wróciła do przerwanej lektury.
Po jakimś czasie chłopak podniósł głowę i zapytał:
- Granger, masz może pióro? Moje się zużyło.
- Jasne, gdzieś tu powinno być. - Zaczęła grzebać w torbie. Chwilę później triumfalnie podała mu znalezione pióro. Wiedziała, że teraz pewnie nie ma co oczekiwać podziękowania, ze względu na jego poprzednie słowa.
- Masz coś na twarzy. - Hermiona odczuła coś na kształt triumfu, że jednak nie zawiódł jej wyobrażeń. Swoją drogą, dziewczyna nie miała pojęcia, jak to zauważył, bo nawet na nią nie patrzył.
Potarła twarz rękami.
- Już?
- Nie. - Niemal niezauważalnie się zawahał i dodał: - Pozwól.
Delikatnie dotknął jej policzka i opuszkiem kciuka starł jakiś paproch. Nieoczekiwanie jego dotyk okazał się całkiem przyjemny i Hermiona zamarła. Żeby jej dotknąć, musiał się pochylić i teraz ich twarze dzieliło tylko kilka cali. Popatrzyli sobie w oczy. Gryfonka irracjonalnie pomyślała, że mogłaby spędzić całą wieczność, gapiąc się w spokojne, szare oczy Malfoya. Na szczęście potem się odsunął. Hermiona spuściła głowę, ganiąc się w duchu za głupotę.
Draco wyrzucał sobie w duchu, że jej dotknął. Nie powinien był tego robić. Zwłaszcza, że wyraźnie wyczuł, jak zadrżała. Z obrzydzenia?
- Dziękuję - powiedziała i potarła policzek, jakby chcąc zetrzeć z niego dotyk chłopaka. Chyba źle odczytał ten gest, bo spochmurniał i wlepił wzrok w książkę. A Hermionę po prostu mrowiła skóra w miejscu, którego dotknął.
- Pójdę już - powiedziała szybko. - Gdybyś potrzebował czegoś jeszcze, wiesz gdzie mnie szukać.
- Tak, cześć.
W drzwiach się odwróciła i spojrzała na Ślizgona. Siedział pochylony nad książkami, w zamyśleniu gryząc koniuszek pióra. Jedną ręką potargał sobie włosy. Wyglądał tak... swojsko. Hermiona uśmiechnęła się nieznacznie do swoich myśli, pokręciła głową i odeszła do Pokoju Wspólnego.
Usiadła na parapecie i patrzyła na zalewane deszczem błonia. Padało dzisiaj z krótkimi przerwami od samego rana i na dworze było szaro i ponuro. Chłopcy chyba nie mieli zbyt dobrego treningu. Gałęzie drzew szarpane wiatrem, wyginały się na wszystkie strony. Profesor Sprout szybkim krokiem zmierzała od cieplarni w stronę zamku, kuląc się pod ciepłym płaszczem i wysoką tiarą.
Usiadła na parapecie i patrzyła na zalewane deszczem błonia. Padało dzisiaj z krótkimi przerwami od samego rana i na dworze było szaro i ponuro. Chłopcy chyba nie mieli zbyt dobrego treningu. Gałęzie drzew szarpane wiatrem, wyginały się na wszystkie strony. Profesor Sprout szybkim krokiem zmierzała od cieplarni w stronę zamku, kuląc się pod ciepłym płaszczem i wysoką tiarą.