No to jedziemy z tym koksem.
W gruncie rzeczy Gryfonka bała się. Bała się swoich uczuć co do Malfoya. Wyglądało na to, że chłopak powoli się zmienia. Nie wyzywał już, nie drwił - no, w każdym razie nie z niej, w stosunku do Harry'ego i do innych uczniów, których nie lubił, pozostał taki sam, ale w tym akurat nie było nic dziwnego. Wydawało jej się, że to nie żaden podstęp, bo i jaki by miał w tym cel? Żaden. Ale trudno jej było uwierzyć, że chłopak potrafiłby się się zmienić. Jeszcze z taką rodziną i przyjaciółmi... Jakoś nie mogła sobie wyobrazić, ze czarujący pan Lucjusz Malfoy zaakceptowałby zachowanie syna.
Dziwne. Hermiona dopiero teraz sobie uświadomiła, że w towarzystwie blondyna czuje się rozluźniona i zrelaksowana. Że tak naprawdę polubiła jego towarzystwo. Na widok Ślizgona nie reagowała już błyskawiczną utratą humoru, a uśmiechem. Najbardziej niepokojące było to, że gdy dotknął jej policzka, przeszedł ją dreszcz. I chociaż usiłowała sobie wmawiać, że to z powodu zimna albo... no...
W każdym razie nie powinno tak być. Harry i Ron nigdy nie zaakceptowaliby tego, że z nim w ogóle rozmawia, nie mówiąc już o spotykaniu się. Z jednej strony, bolała ją ta świadomość. Szkoda, że podziały między ich domami były zbyt mocno ugruntowane i dwoje ludzi - Gryfon i Ślizgon - tak naprawdę nie miałoby życia w szkole, gdyby się przyjaźnili. Ale z drugiej strony, to i tak absurdalna, czysto teoretyczna myśl. ,,Jeszcze nie zwariowałam do tego stopnia, żeby myśleć w ten sposób o Malfoyu" - powiedziała sobie ostro. - ,,Ale chłopak był dla mnie miły (Merlinie, jak to dziwnie brzmi w odniesieniu do tego Ślizgona) i zamierzam mu odpłacić tym samym. I tyle". Na tym zakończyła myślenie o Malfoyu. Starła z szyby parę od oddechu, zeszła z parapetu i zaproponowała chłopakom, żeby poszli z nią do Hagrida.
Narzucili na siebie płaszcze i wymknęli się prosto w ulewę. Deszcz siekał ich twarze, a porywiste podmuchy wiatru sprawiały, że zimno przenikało ich do szpiku kości. Paskudna pogoda.
W chatce Hagrida z ulgą powiesili przemoczone płaszcze przy ogniu i usiedli przy stole. Wypili herbatę, grzecznie zaś podziękowali za poczęstunek twardymi jak kamienie ciasteczkami - zbyt dobrze znali wypieki Hagrida - i rozmawiali o tym, co się ostatnio działo. Hagrid z dumą opowiedział o wyhodowaniu sklątek przedniowybuchowych - krzyżówki sklątek tylnowybuchowych i rasy, której Hagrid nie chciał wymienić. Hermiona miała poważne wątpliwości, co do legalności tego procesu, ale grzecznie zmilczała. Była wszak gościem i nie wypadało jej nic mówić na ten temat.
Pogawędki z Hagridem zawsze wpływały na nich kojąco - był w końcu ich przyjacielem - dlatego, gdy wracali do zamku, nawet nie przeszkadzało im za bardzo zimno i deszcz wlewający się za kołnierze.
W pokoju dziewcząt Hermiona wyciągnęła z kufra trzy małe fiolki z eliksirem zapobiegającym przeziębieniu. Kupiła je podczas pobytu w Londynie, gdy szukała ingrediencji na lekcje profesora Snape'a. Zniosła je do Pokoju Wspólnego i poprosiła grzejących się przy kominku Rona i Harry'ego, aby wypili. Nie chciała ryzykować grypy. W zamku była, co prawda, pani Pomfrey, ale Hermiona zawsze powtarzała, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Całą trójką wypili zawartość fiolek - zawiesisty eliksir o bladozielonej barwie - krzywiąc się niemiłosiernie. Nic dziwnego, eliksir był wyjątkowo obrzydliwy w smaku. Ale przynajmniej działał - wiedziała o tym z własnego doświadczenia.
Trochę później Hermiona opowiedziała przyjaciołom o tym, że widziała dziś w bibliotece panią Pince z Filchem. Od razu złapali aluzję i zaśmiewali się do łez.
- Chociaż muszę przyznać, że pasowaliby do siebie - powiedział Ron, rozsiadając się wygodniej. - Obydwoje wredni, zgorzkniali, nielubiący uczniów... Idealne dopasowanie. To by była chyba najbardziej dobrana para w Hogwarcie.
Hermiona prychnęła śmiechem. Przez głowę przebiegła jej myśl, że ona i Draco Malfoy byliby chyba najbardziej NIEdobraną parą w Hogwarcie. On - wyniosły, bezczelny, drwiący i zamknięty w sobie - i ona - szczera, zabawna (a przynajmniej tak sobie pochlebiała), uczuciowa i uwielbiająca książki oraz naukę. Pewnie mieliby mordercze skłonności względem siebie już po tygodniu. Zresztą to i tak kompletna paranoja. Malfoy, nawet jeśli się zmienił, nigdy by się nie ,,zniżył" do bycia ze szlamą.
Nagle zorientowała się, że Ron i Harry wpatrują się w nią wyczekująco, najwyraźniej oczekując odpowiedzi na jakieś przed chwilą zadane pytanie.
- Och, przepraszam. Co mówiliście? - spytała szybko.
- Pytałem, czy zagrasz z nami w szachy - powtórzył Ron.
- Nie. Muszę jeszcze powtórzyć jutrzejsze lekcje, a chciałabym przeczytać dziś chociaż rozdział z podręcznika do numerologii.
- Hermiono? Po co ci podręcznik do numerologii?
- Kupiłam go w Londynie - odparła bez związku.
- Tak, ale po co? Przecież nie chodzisz na numerologię - stwierdził powoli Ron ze zdziwieniem.
- To nie znaczy, że nie mogę się dowiadywać nowych rzeczy, Ronaldzie. Wykształcony czarodziej powinien czerpać wiedzę z różnych dziedzin - powiedziała wyniośle, wstała z fotela i poszła do żeńskiego dormitorium, odprowadzana przez przyjaciół spojrzeniami typu: ,,ona już kompletnie zwariowała". Hermiona resztę dnia spędziła na nauce i czytaniu.
Rano przy śniadaniu Hermiona powoli jadła owsiankę, wpatrując się w Dracona Malfoya. Siedział dokładnie w linii prostej naprzeciwko niej, a to, że był o dwa stoły dalej, wcale nie utrudniało jej patrzenia. A było na co patrzeć. Musiała to przyznać, mimo, że w chłopakach najbardziej ceniła intelekt.
Ale to nie przeszkadzało jej marzyć.
Draco Malfoy dziś wyglądał naprawdę niesamowicie. Jego krótkie włosy o kolorze tak jasnym, że prawie białym, lśniły w ciepłym świetle dnia złotymi refleksami. Szare oczy chłopaka, okolone długimi rzęsami z uwagą wpatrywały się w rozmówcę - Notta - a ładnie wykrojone usta o wyraźnych konturach lekko się zacisnęły w geście zniecierpliwienia. ,,On nawet nos ma idealny" - pomyślała lekko nieobecnie Hermiona. Malfoy miał na sobie szatę, pod którą włożył czarną luźną koszulę. Nawet te ubrania nie zdołały ukryć szerokich ramion i odznaczających się mięśni. A Hermiona widziała go bez koszulki i wiedziała, że mięśnie te są naprawdę niezłe. Wyglądał drapieżnie, bardzo męsko i... seksownie.
Malfoy nagle uniósł głowę i spojrzał prosto w jej oczy. I znów Hemiona poczuła, że nawet gdyby chciała - a nie chciała - nie potrafiłaby popatrzeć w inną stronę. Siła jego spojrzenia fascynowała ją i sprawiała, że nie mogła oderwać wzroku.
Nie, nie było tak, jak na filmach, które oglądała w domu. Świat nie zamarł na kilka uderzeń serca, nikt nie znieruchomiał i Hermiona była pewna, że Malfoy wyraźnie widzi pożerającego pączka za pączkiem Crabbe'a, tak, jak ona wyraźnie słyszała siorbiącego sok dyniowy Rona, ale w pewien sposób było nawet lepiej. Prawdziwiej. Na filmie nie poczułaby niepokojącego, rozkosznego ciepła rozchodzącego się po ciele ani dreszczu wspinającego się po plecach. Nie poczułaby pragnienia wstania i rzucenia się Malfoyowi na szyję.
Jak również łyżka, którą do tej pory spokojnie trzymała w ręce, nie wpadłaby z chlupotem do miski i nie ochlapałaby siedzących obok osób i obrusa owsianką. Hermiona dość gwałtownie wyrwana z pewnego rodzaju transu, złapała garść serwetek i zaczęła się wycierać, gorąco przepraszając Ginny, Neville'a, Rona i Harry'ego.
Kiedy z rumieńcem wstydu na twarzy odważyła się znów spojrzeć na Malfoya, odkryła, że Ślizgon bezczelnie się z niej śmieje. Bo nie miała wątpliwości, że ten grymas na jego twarzy, to oznaka z trudem powstrzymywanych emocji. Była bardzo zakłopotana swoim zachowaniem i myślała o tym, żeby jak najszybciej wymknąć się z sali, ale to nie upoważniało tego chłopaka do śmiania się z niej! Oburzona wciągnęła głośno powietrze i wyniośle odwróciła głowę. Widok tego gestu rozbawił go jeszcze bardziej.
Hermiona nalewała sobie soku dyniowego, gdy do Wielkiej Sali wleciało kilkadziesiąt sów. Jedna z nich - szara - upuściła kopertę dla Gryfonki, zaadresowaną dużymi, wyraźnymi literami. Hermiona z trudem uratowała list przed kąpielą w soku. Zerknęła na nazwisko nadawcy - list był od jej ojca. Trochę się zdziwiła, bo poprzedni list dostała trzy dni temu, a rodzice pisali do niej zazwyczaj raz w tygodniu. Ale musiała się już zbierać na lekcje, dlatego odłożyła przeczytanie listu na później i schowała go do torby między podręczniki do eliksirów i historii magii.
***
Hermiona na lekcjach musiała wyjątkowo mocno się starać, bo przez cały dzień była lekko nieprzytomna i ciężko jej było się skupić. Dobrze, że wczoraj uczyła się do późna i nie groziła jej niewiedza na zadane pytanie. I dobrze, bo bardzo nie lubiła czegoś nie wiedzieć.
Kiedy Hermiona zmierzała w stronę wyjścia z klasy od eliksirów - to była ich ostatnia lekcja - lekko z przodu po prawej stronie szedł też Malfoy, co pozwoliło jej stwierdzić, że jego włosy nie tylko są lśniące, ale też wyglądają na cudownie miękkie i gładkie. Ku jej zdziwieniu Malfoy, zamiast przejść przez drzwi, stanął z boku i przepuścił ją pierwszą.
- Jak tam twoja owsianka? - wyszeptał, kiedy go mijała.
Momentalnie zrobiła się czerwona i nic nie odpowiedziała. Było jej strasznie wstyd, a najgorsze było to, że on doskonale wiedział, że to przez niego upuściła łyżkę. Ale postanowiła udawać, że w ogóle jej to nie obeszło i podziękowała mu delikatnym skinieniem głowy z nieodgadnioną (a przynajmniej taką miała nadzieję) miną. Poszła dalej korytarzem, nie mogąc uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Ten Ślizgon zadziwiał ją coraz bardziej i w pewnym sensie podobało jej się to. Pal licho kpiny - to dla niej nic nowego - ale przepuścił ją przez drzwi. Tak nie robili nawet chłopcy, z którymi się przyjaźniła. No, oprócz Neville'a - jemu babcia bardzo dobrze wpoiła zasady wychowania. Hermiona wolała nie wiedzieć, jakim sposobem.
Harry i Ron dogonili ją i Ron spytał z wybałuszonymi oczami:
- Czy ta zgniła fretka naprawdę przepuściła cię przez drzwi? - Był wyraźnie zszokowany i gdyby uniósł brwi choć trochę wyżej, to chyba podjechałyby mu na włosy.
- Och, Ron! Tak po prostu robią kulturalni mężczyźni - odparła łagodnie.
Jej przyjaciele zrobili miny, które wyraźnie świadczyły, co sądzą o kulturze osobistej Malfoya. Chciała powiedzieć coś jeszcze, bo naprawdę była pod wielkim wrażeniem manier Malfoya, ale porzuciła temat, zważywszy na to, że ciągnięcie go nie miało sensu. Do Harry'ego i Rona i tak nic by nie dotarło.
Hermiona prychnęła śmiechem. Przez głowę przebiegła jej myśl, że ona i Draco Malfoy byliby chyba najbardziej NIEdobraną parą w Hogwarcie. On - wyniosły, bezczelny, drwiący i zamknięty w sobie - i ona - szczera, zabawna (a przynajmniej tak sobie pochlebiała), uczuciowa i uwielbiająca książki oraz naukę. Pewnie mieliby mordercze skłonności względem siebie już po tygodniu. Zresztą to i tak kompletna paranoja. Malfoy, nawet jeśli się zmienił, nigdy by się nie ,,zniżył" do bycia ze szlamą.
Nagle zorientowała się, że Ron i Harry wpatrują się w nią wyczekująco, najwyraźniej oczekując odpowiedzi na jakieś przed chwilą zadane pytanie.
- Och, przepraszam. Co mówiliście? - spytała szybko.
- Pytałem, czy zagrasz z nami w szachy - powtórzył Ron.
- Nie. Muszę jeszcze powtórzyć jutrzejsze lekcje, a chciałabym przeczytać dziś chociaż rozdział z podręcznika do numerologii.
- Hermiono? Po co ci podręcznik do numerologii?
- Kupiłam go w Londynie - odparła bez związku.
- Tak, ale po co? Przecież nie chodzisz na numerologię - stwierdził powoli Ron ze zdziwieniem.
- To nie znaczy, że nie mogę się dowiadywać nowych rzeczy, Ronaldzie. Wykształcony czarodziej powinien czerpać wiedzę z różnych dziedzin - powiedziała wyniośle, wstała z fotela i poszła do żeńskiego dormitorium, odprowadzana przez przyjaciół spojrzeniami typu: ,,ona już kompletnie zwariowała". Hermiona resztę dnia spędziła na nauce i czytaniu.
Rano przy śniadaniu Hermiona powoli jadła owsiankę, wpatrując się w Dracona Malfoya. Siedział dokładnie w linii prostej naprzeciwko niej, a to, że był o dwa stoły dalej, wcale nie utrudniało jej patrzenia. A było na co patrzeć. Musiała to przyznać, mimo, że w chłopakach najbardziej ceniła intelekt.
Ale to nie przeszkadzało jej marzyć.
Draco Malfoy dziś wyglądał naprawdę niesamowicie. Jego krótkie włosy o kolorze tak jasnym, że prawie białym, lśniły w ciepłym świetle dnia złotymi refleksami. Szare oczy chłopaka, okolone długimi rzęsami z uwagą wpatrywały się w rozmówcę - Notta - a ładnie wykrojone usta o wyraźnych konturach lekko się zacisnęły w geście zniecierpliwienia. ,,On nawet nos ma idealny" - pomyślała lekko nieobecnie Hermiona. Malfoy miał na sobie szatę, pod którą włożył czarną luźną koszulę. Nawet te ubrania nie zdołały ukryć szerokich ramion i odznaczających się mięśni. A Hermiona widziała go bez koszulki i wiedziała, że mięśnie te są naprawdę niezłe. Wyglądał drapieżnie, bardzo męsko i... seksownie.
Malfoy nagle uniósł głowę i spojrzał prosto w jej oczy. I znów Hemiona poczuła, że nawet gdyby chciała - a nie chciała - nie potrafiłaby popatrzeć w inną stronę. Siła jego spojrzenia fascynowała ją i sprawiała, że nie mogła oderwać wzroku.
Nie, nie było tak, jak na filmach, które oglądała w domu. Świat nie zamarł na kilka uderzeń serca, nikt nie znieruchomiał i Hermiona była pewna, że Malfoy wyraźnie widzi pożerającego pączka za pączkiem Crabbe'a, tak, jak ona wyraźnie słyszała siorbiącego sok dyniowy Rona, ale w pewien sposób było nawet lepiej. Prawdziwiej. Na filmie nie poczułaby niepokojącego, rozkosznego ciepła rozchodzącego się po ciele ani dreszczu wspinającego się po plecach. Nie poczułaby pragnienia wstania i rzucenia się Malfoyowi na szyję.
Jak również łyżka, którą do tej pory spokojnie trzymała w ręce, nie wpadłaby z chlupotem do miski i nie ochlapałaby siedzących obok osób i obrusa owsianką. Hermiona dość gwałtownie wyrwana z pewnego rodzaju transu, złapała garść serwetek i zaczęła się wycierać, gorąco przepraszając Ginny, Neville'a, Rona i Harry'ego.
Kiedy z rumieńcem wstydu na twarzy odważyła się znów spojrzeć na Malfoya, odkryła, że Ślizgon bezczelnie się z niej śmieje. Bo nie miała wątpliwości, że ten grymas na jego twarzy, to oznaka z trudem powstrzymywanych emocji. Była bardzo zakłopotana swoim zachowaniem i myślała o tym, żeby jak najszybciej wymknąć się z sali, ale to nie upoważniało tego chłopaka do śmiania się z niej! Oburzona wciągnęła głośno powietrze i wyniośle odwróciła głowę. Widok tego gestu rozbawił go jeszcze bardziej.
Hermiona nalewała sobie soku dyniowego, gdy do Wielkiej Sali wleciało kilkadziesiąt sów. Jedna z nich - szara - upuściła kopertę dla Gryfonki, zaadresowaną dużymi, wyraźnymi literami. Hermiona z trudem uratowała list przed kąpielą w soku. Zerknęła na nazwisko nadawcy - list był od jej ojca. Trochę się zdziwiła, bo poprzedni list dostała trzy dni temu, a rodzice pisali do niej zazwyczaj raz w tygodniu. Ale musiała się już zbierać na lekcje, dlatego odłożyła przeczytanie listu na później i schowała go do torby między podręczniki do eliksirów i historii magii.
***
Hermiona na lekcjach musiała wyjątkowo mocno się starać, bo przez cały dzień była lekko nieprzytomna i ciężko jej było się skupić. Dobrze, że wczoraj uczyła się do późna i nie groziła jej niewiedza na zadane pytanie. I dobrze, bo bardzo nie lubiła czegoś nie wiedzieć.
Kiedy Hermiona zmierzała w stronę wyjścia z klasy od eliksirów - to była ich ostatnia lekcja - lekko z przodu po prawej stronie szedł też Malfoy, co pozwoliło jej stwierdzić, że jego włosy nie tylko są lśniące, ale też wyglądają na cudownie miękkie i gładkie. Ku jej zdziwieniu Malfoy, zamiast przejść przez drzwi, stanął z boku i przepuścił ją pierwszą.
- Jak tam twoja owsianka? - wyszeptał, kiedy go mijała.
Momentalnie zrobiła się czerwona i nic nie odpowiedziała. Było jej strasznie wstyd, a najgorsze było to, że on doskonale wiedział, że to przez niego upuściła łyżkę. Ale postanowiła udawać, że w ogóle jej to nie obeszło i podziękowała mu delikatnym skinieniem głowy z nieodgadnioną (a przynajmniej taką miała nadzieję) miną. Poszła dalej korytarzem, nie mogąc uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Ten Ślizgon zadziwiał ją coraz bardziej i w pewnym sensie podobało jej się to. Pal licho kpiny - to dla niej nic nowego - ale przepuścił ją przez drzwi. Tak nie robili nawet chłopcy, z którymi się przyjaźniła. No, oprócz Neville'a - jemu babcia bardzo dobrze wpoiła zasady wychowania. Hermiona wolała nie wiedzieć, jakim sposobem.
Harry i Ron dogonili ją i Ron spytał z wybałuszonymi oczami:
- Czy ta zgniła fretka naprawdę przepuściła cię przez drzwi? - Był wyraźnie zszokowany i gdyby uniósł brwi choć trochę wyżej, to chyba podjechałyby mu na włosy.
- Och, Ron! Tak po prostu robią kulturalni mężczyźni - odparła łagodnie.
Jej przyjaciele zrobili miny, które wyraźnie świadczyły, co sądzą o kulturze osobistej Malfoya. Chciała powiedzieć coś jeszcze, bo naprawdę była pod wielkim wrażeniem manier Malfoya, ale porzuciła temat, zważywszy na to, że ciągnięcie go nie miało sensu. Do Harry'ego i Rona i tak nic by nie dotarło.
Hej. Piękny masz szablon ^.^ Prosiłam kiedyś o powiadamianie, ale w chwili obecnej rozważam usunięcie bloga i usunięcie się z życia bloggowego.
OdpowiedzUsuńDziękuję jednak za pamięć i pozdrawiam
Ok, rozumiem :)
UsuńBoże ta akcja z łyżką świetna :D Uśmiechałam się czytając to :D Pięknie to wszystko opisałaś, bardzo mi się podobało :) tylko kurcze jakoś tak.. szybko to przeczytałam i czuję niedosyt :D No ale czekam z niecierpliwością na nową notkę, a tymczasem piszę nowy rozdział u siebie :)
OdpowiedzUsuńwww.aksmel.blogspot.com
Oh dobry rozdział :D Raz że uwielbiam czytać rozkminy odnośnie przepaści między gryfonami i ślizgonami, a dwa - piękny opisać boskiego Dracona <3 idzie sięzakochać, szcególnie we fragmencie o mięśniach :D
OdpowiedzUsuńAkcja ze spadającą łyżką jest idealna, niby taka prosta rzecz, ale świetnie ukazałaś to jak w takich sytuacjach zachowują się prawdziwi ludzie, myślą o tym, potem razem żartują.
Pozdrawiam i weny życzę ;*
P.S
Jeśli to nie jest niesamowicie konieczne to czy mogłabyś usunąć antyspam?
Ah i zapomniałabym. Oczywiście powiadamiaj!
UsuńO, dziękuję bardzo *dumna*. Antyspam chyba mi się udało usunąć, ale szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałam, że go mam :D
Usuńoch, to Ty wytykałaś błędy oceniającej na niebieskim-piorem, prawda? :)
OdpowiedzUsuńjasne, że będę Cię informować o nowych rozdziałach, o ile faktycznie takowe się pojawią :D
Tak, to ja :) Dzięki
UsuńYupi. Dobrze że dodałaś szybko nowy rozdział. Oczywiście notka była niesamowita. Jeszcze niedługo, a Hermiona nie będzie mogła bez niego żyć :)
OdpowiedzUsuńJest nowa notka.
UsuńPodobało mi się.
OdpowiedzUsuńChyba po raz pierwszy do Ciebie weszłam i naprawdę mnie pozytywnie zaskoczyłaś.
Uwielbiam Draco i Hermionę i sposób w jaki piszesz historię początków ich miłości jest naprawdę fantastyczny.
Według mnie lepiej nie mogłaś ich pokazać.
I bardzo śliczny szablon w takich ciepłych aż tęsknie za latem;)
http;//niesmiertelne-serca.blogspot.com
Bardzo mi miło. Też mi się podoba szablon :)
Usuńdopiero co znalazłam twoje opowiadania, ale jest naprawdę świetne ! :) uwielbiam malfoya
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział :)
ps- zapraszam do mnie - dopiero zaczęłam moją przygodę z opowiadaniami i chciałabym znać Twoją opinię :)
Witam :) Po pierwsze - bardzo dziękuje za komentarz u siebie na blogu i cieszę się, że podoba Ci się moje opowiadanie :) Po drugie - świetnie, że zostawiłaś mi namiary do siebie, bo na pewno będę tu wpadać i czytać Twoją historię :) Daj znać gdy pojawi się nowy rozdział, a ja chciałabym Cię zaprosić do siebie gdzie właśnie to nastąpiło :) Pozdrawiam z http://dramione-story.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz u mnie. :)
OdpowiedzUsuńPostanowiłam zabrać się za przeczytanie wszystkich rozdziałów i udało mi się! Są naprawdę ciekawe. Hermiona jest tutaj taka prawdziwa, jakby żywcem wyciągnięta z książek pani Rowling. :) A to duży plus!
Prosiłaś, aby informować Cię o nowych rozdziałach, więc informuję. Dziś pojawiła się nowa notka.
Zapraszam na [zakochana-w-slizgonie.blogspot.com]
Pozdrawiam, Anka!
Zawsze sie zastanawiam, czy moja Hermiona jest kanoniczna, więc tym bardziej się cieszę :D
UsuńDuży plus za opisy, które wzbogacają całą akcję i zaciekawiają czytelnika. Akcja z łyżeczką jak widać nie tylko mi się spodobała ;D Na urok-wroga.blogspot.com ukazał się drugi rozdział. Serdecznie zapraszam do przeczytania ;*
OdpowiedzUsuńOch, opisy - moja zmora. Ale skoro są ciekawe, to chyba nie poszło mi tak źle :D Pozdrawiam
UsuńJuż to sobie wyobrażam. Wpatruje się, wpatruje i nagle... BAM! To musiał być niezły widok. Czytając ten rozdział czułam takie miłe podekscytowanie, które niezaprzeczalnie wywołane zostało zachowaniem Draco. Tekst przeczytałam szybko i naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego odcinka.
OdpowiedzUsuńWidok mógł byc niezły, ale sama bym czegoś takiego przeżyć nie chciała:) Miło mi, że podoba Ci sie zachowanie Draco i mam nadzieję, że kolejny rozdział Cię nie rozczaruje :D
Usuńhttp://hermiones-diary.blogspot.com/ nowa notka. :) miałam informować.
OdpowiedzUsuńMEgaaaaa ;D czekam już na następną;)
OdpowiedzUsuńhttp://tacy-inni-a-jednak-tacy-sami.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnowa notka;)
Znam to uczucie gdy podczas posiłku z kolesiem na przeciwko gapimy się sobie w oczy i nagle któreś z nas robi coś dziwnego. ^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam owsianki xd
Wybacz ze dopiero teraz komentuje ale kurde wczoraj nei miałam internetu -,-
Czytam dalej, Sarah
Ta Hermiona^^. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny przebieg akcji, wciągający. :)
Wspaniale piszesz.
Pozdrawiam.
Piszesz bardzo ciekawie
OdpowiedzUsuńjak czytam Twój blog to jestem pod wrażeniem,
twojego intelektu i postawy;)
PS.
zaśmiewam się do łez na reakcje Hermiony i
na temat jej myśli o Malfoyu!!!!!