W tym rozdziale mam dla Was niespodziankę! Dowiecie się, jak przeczytacie :p
Zjedli obiad - pieczony kurczak - a potem Hermiona poszła do biblioteki odrobić lekcje. Profesor Snape zadał im bardzo trudny temat do opracowania oraz opisanie sposobów przyrządzania piętnastu eliksirów czarnomagicznych, a profesor Binns napisanie eseju o powstaniu wilkołaków z tysiąc sześćset dziewięćdziesiątego czwartego roku. Zajęło jej to bardzo dużo czasu, bo starała się zrobić wszystko jak najdokładniej, z przykładami i dobrymi opisami. Korzystała z kilkunastu ksiąg, które wyszukała w bibliotece. Najwięcej informacji zaczerpnęła z ,,Eliksirów przeklętych" na zadanie dla profesora Snape'a.
Po niecałych czterech godzinach, kiedy zaczęły ją już piec zmęczone i załzawione oczy i boleć pochylone plecy, uznała, że może sobie pozwolić sobie na odpoczynek. Zakorkowała buteleczkę z atramentem, zgarnęła książki i pergaminy do torby i wyszła z biblioteki, cicho żegnając panią Pince, która układała książki na półkach. Hermiona poszła do Pokoju Wspólnego odłożyć rzeczy, po drodze myśląc o kąpieli, jaką sobie zafunduje. Ruszyła zatem do łazienki prefektów i odkręciła kilka kurków znajdujących się nad wanną. Ze złotych kranów leciała kolorowa piana i bąbelki, dość szybko napełniając wielką wannę.
Rozebrała się i zanurzyła w pachnącej bzem wodzie. Z rozkoszą przepłynęła kilka długości, a potem oparła głowę o krawędź wanny, zamykając oczy w ochronie przed światłem. Trochę czasu relaksowała się w ten sposób, po czym umyła ciało waniliowym mydłem z nutą cytryny i lawendy i gęste włosy migdałowym szamponem. Osuszyła ciało ręcznikiem, a włosy zaklęciem. Lubiła takie proste, przydatne czary, bo pozwalały jej oszczędzić masę czasu. Gdyby Lavender albo Parvati dowiedziały się, że zna takie zaklęcia, nie dałyby jej spokoju i prosiłyby o naukę, a na to nie miała czasu, dlatego nigdy ich o tym nie informowała.
Czesząc włosy, przypomniała sobie o liście, nadal schowanym w jej szkolnej torbie. Pozbierała ubrania i wróciła do dormitorium. Złożyła w idealnie uporządkowanym kufrze ubrania i wyciągnęła białą kopertę. Tata zazwyczaj pisał do niej długie epistoły, dlatego chciała mieć odrobinę ciszy, żeby w spokoju go przeczytać. W dormitorium Lavender i Parvati plotkowały, półleżąc na łóżku, a w Pokoju Wspólnym zebrali się chyba wszyscy Gryfoni. Pomyślała, że o tej porze spokój będzie miała chyba tylko na korytarzu. Jeszcze nie było godziny policyjnej i Filch nie czatował na uczniów, więc zarzuciła na siebie zielony sweter i wyszła z pokoju. Naprzeciwko obrazu, na parapecie, obściskiwała się para jakichś trzecioklasistów, dlatego skręciła w prawo. Usiadła na szerokim parapecie okiennym, koło świecy umieszczonej w uchwycie na ścianie i otworzyła kopertę.
Kochana Hermionko!
Tak strasznie dawno do nas nie pisałaś, że myśleliśmy już z mamą, że coś Ci się stało. Upraszamy się więc o dłuższe i częstsze listy. Mamy nadzieję, że dobrze idzie Ci w szkole i znajdujesz czas na spotkania z Harry'm Pottterem i Ronaldem Weasleyem.
Niestety, mam dziś dla Ciebie przykre wieści. Ciocia Margaret ze Szkocji zmarła w piątek. Ciężko chorowała przez ostatnie kilka miesięcy na straszną chorobę - raka. My nic nie wiedzieliśmy, ponieważ zarówno Margaret jak i jej córka nie chciały nas martwić. A przecież moglibyśmy do nich pojechać, żeby pomagać i wspierać psychicznie. Nawet sobie nie wyobrażam, jak im musiało być ciężko. Córeczko, wiem, że bardzo kochałaś Marge i na pewno jest Ci teraz smutno i źle. Pewnie chciałabyś pojechać z nami do Szkocji, ale nie jest to możliwe. Kidy dostaniesz ten list, pewnie będziemy już w samolocie. Nie wiem, ile zostaniemy w Szkocji. Wszystko zależy od Lisy - jeżeli będzie chciała lub nie będzie sobie radzić - zostaniemy na dłużej. W takich chwilach rodzina powinna trzymać się razem.
Hermionko, mam nadzieję, że nie smucisz się za bardzo. Najlepiej będzie, jeśli szczerze porozmawiasz z przyjaciółmi. Wiem, że nie lubisz rozmawiać o sobie, kochanie, ale to naprawdę by Ci to pomogło. Chciałbym być teraz z Tobą, ale niestety nie mogę.
Tęsknie za Tobą
Tata
Hermiona chwilę wpatrywała się bezmyślnie w kartkę, nie do końca wiedząc, co właściwie przeczytała. ,,Ciocia Margaret... nie żyje? Przecież w lipcu byliśmy u niej przez parę tygodni. Wyglądała wtedy i zachowywała się zupełnie normalnie. No dobra, może jadła mniej niż zazwyczaj, ale uznaliśmy, że po prostu się odchudza. Zawsze była trochę przy kości. Ale rak? To była przecież jeszcze młoda kobieta - czterdzieści pięć lat. Jak mogła umrzeć?"
Z ciotką - siostrą mamy - i jej córką Lisą Hermiona nie otrzymywała zbyt częstego kontaktu z powodu zbyt dużej odległości, ale zawsze bardzo je lubiła. Podczas nielicznych spotkań i rozmów telefonicznych traktowała Margaret jak przyjaciółkę i mogła liczyć na wzajemność. Hermionie zawsze podobała się jej pogoda ducha i wesoły sposób patrzenia na świat. A teraz ta energiczna, uśmiechnięta kobieta nie żyje.
Przez chwilę Gryfonka walczyła ze łzami, ale nadaremnie. Niechętnie pozwoliła, by słone łzy skapywały jej z podbródka na sweter, a całym ciałem wstrząsał szloch. Wszystkie siły skupiła na tym, żeby nie zacząć wyć. Nie chciała się z tym pogodzić. Po tylu latach przyjaźni z Harry'm myślała, że przyzwyczaiła się do śmierci. Okazało się, że nie.
Hermiona bardzo rzadko pozwalała sobie na płacz, dlatego gdy miała poważny powód, rozklejała się zupełnie. Przypominały jej się też wszystkie złe rzeczy, jakie ją spotkały. Kłótnie, raniące słowa i przykrości.
Usłyszała ciche kroki i natychmiast poderwała głowę oraz szorstko otarła łzy z policzka, nieudolnie próbując ukryć fakt, że płakała.
- Czego ryczysz, Granger? - zapytał tak dobrze jej znany głos. Właściciel tego głosu był jedną z osób, którym nigdy nie chciała pokazać swojej słabości. Dumna Granger, niepokonana Granger, silna Granger. Tak właśnie chciała być postrzegana i walczyła o to. Zazwyczaj nie pozwalała sobie na słabości, pokazywała ludziom maskę nieprzystępnej i surowej dziewczyny. Odpowiadał jej taki sposób bycia. Nie miała zamiaru pozwolić, aby ktoś ją zranił. Dlatego tak bardzo zdenerwował ją fakt, że akurat Malfoy był świadkiem jej płaczu. - Kochaś cię zostawił? - spytał i zaraz dodał, jakby do siebie: - Pod warunkiem, że miałaś kiedyś kogoś takiego.
- Daj mi spokój. Chociaż dzisiaj. - Zdumiało ją brzmienie własnego głosu. Był szorstki i ochrypły.
- Ja miałbym ci dać spokój? Granger, przecież ja ci nic nie robię.
- Pocałuj się w rzyć - krzyknęła nagle, gwałtownie zeskakując z parapetu i stając przed Ślizgonem, patrząc mu prosto w oczy. Jej czerwona, mokra twarz płonęła z wściekłości, a podpuchnięte oczy rzucały groźne błyski.
Malfoy, zupełnie nie zwracając na to uwagi, nie mogąc się powstrzymać, zgiął się wpół i prychnął ze śmiechu.
- Rzyć? Jezu, Granger, takich słów nie używała już nawet moja babka.
Hermionę ogarnęła nagle niewytłumaczalna chęć, aby się zaśmiać. I śmiała się, rechotała ze śmiechu, dopóki śmiech nie przerodził się w szloch. Nie mogąc utrzymać się na drżących nogach, wolno osunęła się po ścianie, kuląc się na podłodze.
Lekko zaniepokojony Malfoy przyglądał jej się i zastanawiał, co się stało tej cholernej Granger. Co jak co, ale jej by nie podejrzewał o takie rozklejanie się. Jakoś mu to do niej nie pasowało - do dziewczyny, która ośmieliła się go kiedyś uderzyć. Swoją drogą, jego urażona duma nadal bolała na wspomnienie tego zdarzenia - chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. A może ona zwariowała? Wcale by się nie zdziwił. Przy towarzystwie Wieprzleja, Głupottera i tej kretynki Jenny każdy mógłby się pożegnać ze zdrowymi zmysłami. A może ona nazywała się Grace? Ginny? Jezebel? Nieważne, pomyślał z nagłym zniecierpliwieniem. Ukląkł przy Granger.
- Hej, Granger - powiedział, starając się brzmieć łagodnie. - Co się stało?
Odpowiedział mu dziwny charkot, jakby dziewczyna próbowała przestać płakać, ale nie potrafiła.
- No już, Granger, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. - Przewrócił oczami, zdziwiony, że jego gardło w ogóle wypuściło te bzdury. Słyszał kiedyś, jak jakaś matka pocieszała w ten sposób na ulicy swoje dziecko. Na dziecko to nie podziałało, dlatego Draco, zniecierpliwiony potwornym wrzaskiem, rzucił na bachora zaklęcie powodujące swędzącą i piekącą wysypkę. Ale może na Granger to podziała.
- Wcale nie będzie. - Podniosła nagle głowę i pociągnęła nosem. ,,Cóż, na Granger najwidoczniej nie podziałało" - pomyślał, powstrzymując westchnienie.
- Za jakiś czas będzie. Przestań się wreszcie mazać i powiedz mi, co się stało.
Jego hipnotyzujący, głęboki głos trochę ją uspokoił.
- Moja ciocia nie żyje. - Po jej twarzy popłynęło kilka łez, ale przynajmniej nie zaczęła znowu ryczeć. Draco dziękował za to wszystkiemu, co żyje. Swoją drogą, tyle zamieszania z powodu czegoś takiego? Był z tego powodu trochę zniesmaczony. Przecież to tylko jakaś ciotka.
- Ale ja tego nie rozumiem. Przecież ona... ona była jeszcze... taka... - Zagryzła wargi prawie do krwi i nie mogła mówić dalej.
Draco znowu przez jakiś czas tylko jej się przyglądał, kalkulując coś w myślach. Wreszcie, zmarszczywszy brwi, przyciągnął ją do siebie i delikatnie objął. Granger, nie Granger, nie zostawi jej przecież na korytarzu. Wtuliła się w niego i mocno zacisnęła palce na jego ramionach. Przygarnął ją mocniej, pewniej, instynktownie czując, że właśnie tego ona teraz potrzebuje. Kilka chwil po prostu siedzieli tak, obejmując się coraz mocniej, jakby chcieli stopić się w jedno ciało. Czuł na piersi, jak oddech Granger powoli się uspokaja. Przybliżył głowę do jej włosów. Miały słodki, lekko migdałowy aromat. Nieznacznie podniósł rękę i spojrzał na zegarek, starając się, aby Granger tego nie zauważyła.
Dziewczyna podniosła głowę i powoli się od niego odsunęła, czerwieniąc się.
- Przepraszam. Nie powinnam była... Powinnam już iść. - W jej głosie wychwycił lekko przerażone nutki.
Podnieśli się w tym samym momencie. Chwilkę na siebie patrzyli, zdziwieni, jakby widzieli się po raz pierwszy. Potem Granger odwróciła się i zrobiła krok do przodu.
Ale Draco już nie chciał, żeby odeszła. Mocno złapał ją za ramię i szarpnięciem obrócił z powrotem do siebie. I wyczytał w jej oczach, że ona też nie chciała odejść.
- To szaleństwo. Nie powinniśmy... - powiedziała nieswoim głosem i urwała.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś szalona.
Zanim zdążyła odpowiedzieć czy chociażby oburzyć się na niego, przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej i pocałował. Całował ją z pasją, jakby od tego zależało ich życie, jakby tylko to chciał robić zawsze. Zupełnie inaczej niż Ron, który zwykle był niepewny i bardzo, bardzo delikatny. Aż do mdłości. Siła, którą w Malfou wyczuwała już wcześniej, zupełnie ją oszołomiła. Oddawała pocałunki, zastanawiając się, jakim cudem nigdy wcześniej nie wpadła na to, że całowanie się z Malfoyem to aż taka przyjemność. Zarzuciła mu ręce na szyję, jedną wplatając w te jego jedwabiście miękkie włosy, których chciała dotknąć już od dłuższego czasu. A on przyciągnął ją jeszcze bliżej, chociaż graniczyło to z niemożliwością.
Zabrakło im tchu i chłopak zsunął usta na jej gładką szyję. Składał na niej tysiące leciutkich pocałunków, sprawiając, że zapominała o całym świecie, cicho mrucząc jak zadowolona kotka.
Oderwali się od siebie. Bardzo niechętnie.
Hermiona spojrzała w jego lekko zamglone oczy.
- Obydwoje jesteśmy szaleni - powiedziała ochryple.
Cicho się roześmiał.
- Przynajmniej przestałaś ryczeć.
Uśmiechnęła się do niego, ale prawie natychmiast spoważniała.
- Nie powinniśmy byli tego robić.
- Wyjątkowo się z tobą zgodzę. Aczkolwiek chyba tego nie żałujemy?
Pokręciła głową. Zbyt gwałtownie, o ile mogła to stwierdzić.
- Więc możemy po prostu uznać, że coś nam padło na mózg i to się nigdy nie wydarzyło. - Lekko pochylił się, czekając na jej decyzję.
Otworzyła usta i zaraz je zamknęła.
- Tak - powiedział wolno, przeciągając słowa. - Tak będzie najlepiej.
- Świetnie. - Odwrócił się i ruszył w stronę swoich lochów.
A ona poczuła się jakoś tak... nieprzyjemnie. Jakby podjęła rozsądną decyzję, ale jej się ona nie podobała. Wcale nie chciała, żeby to się tak skończyło. Chociaż Malfoy pewnie miał rację i była szalona. Ale co z tego, skoro żałowałaby, gdyby sobie tak po prostu poszedł.
- Draco - zawołała cicho, po raz pierwszy wymawiając jego imię. Spodobało jej się to brzmienie. Poczekała, aż się odwróci i dodała: - Poczekaj. Wcale nie chcę, żebyś odchodził.
,,Niech się dzieje, co chce" - uznała, patrząc, jak idzie w jej stronę i szukając w jego oczach... czegoś. Jakiejkolwiek emocji. Podczas pocałunku wyczuwała, że był poruszony, ale teraz znowu nałożył tę swoją niewzruszoną maskę i nie mogła nic wyczytać z jego twarzy. To sprawiło, że poczuła się trochę niepewnie.
,,Trudno. Dzisiaj mam zamiar być tak szalona, jak to tylko możliwe".
- Ach tak? - zapytał tylko, stając przed nią.
- Ach tak - odpowiedziała, uśmiechając się lekko. - Nie chcę być dzisiaj sama - powiedziała głupio.
- Co zatem proponujesz?
- Ja... - zająknęła się nieco, przypominając sobie, że jest już koło godziny dwudziestej drugiej. - Nie wiem. Chciałabym tylko móc się jeszcze raz do ciebie przytulić. Jeżeli ty też tego chcesz. Wiesz, co nie? Bo... Bo inaczej będę skrępowana chyba za każdym razem, gdy cię zobaczę. Bo w ogóle zdziwieniem jest dla mnie... - ,,Skończ. Wreszcie. Gadać. Głupia. Dziewucho." - powiedział w jej głosie wcale rozsądny głos. I Hermiona dziękowała mu z całego serca.
Malfoy wpatrywał się w nią z nieodgadnionym spojrzeniem.
I w końcu, po długiej chwili niezręcznej ciszy, wreszcie się odezwał. Głos miał zupełnie spokojny i niewzruszony. Wcześniej z jego twarzy nie dało się nic wyczytać i Hermiona przez chwilę myślała, że chłopak powie coś innego. Nie pozwoliła sobie nazwać tego pragnienia nawet w myślach.
- Chyba ocipiałaś, Granger. - Gdyby nie znaczenie jego słów, pomyślałaby, ze informuje ją o pogodzie.
Poszedł wreszcie, a Hermiona była w takim szoku, że przez kilka chwil zapomniała o poruszaniu się.
Po jeszcze dłuższej chwili przypomniała sobie o konieczności zamknięcia ust i ruszeniu się z miejsca.
No i macie niespodziankę. Wreszcie się pocałowali. Tylko możecie mi powiedzieć, jak mi wyszedł opis? Bo po raz pierwszy opisywałam scenę pocałunku i zastanawiam się, czy nie wyszło mi ckliwie i głupio. Pozdrawiam wszystkich moich kochanych czytelników i dziękuję za komentarze :)
Przez chwilę Gryfonka walczyła ze łzami, ale nadaremnie. Niechętnie pozwoliła, by słone łzy skapywały jej z podbródka na sweter, a całym ciałem wstrząsał szloch. Wszystkie siły skupiła na tym, żeby nie zacząć wyć. Nie chciała się z tym pogodzić. Po tylu latach przyjaźni z Harry'm myślała, że przyzwyczaiła się do śmierci. Okazało się, że nie.
Hermiona bardzo rzadko pozwalała sobie na płacz, dlatego gdy miała poważny powód, rozklejała się zupełnie. Przypominały jej się też wszystkie złe rzeczy, jakie ją spotkały. Kłótnie, raniące słowa i przykrości.
Usłyszała ciche kroki i natychmiast poderwała głowę oraz szorstko otarła łzy z policzka, nieudolnie próbując ukryć fakt, że płakała.
- Czego ryczysz, Granger? - zapytał tak dobrze jej znany głos. Właściciel tego głosu był jedną z osób, którym nigdy nie chciała pokazać swojej słabości. Dumna Granger, niepokonana Granger, silna Granger. Tak właśnie chciała być postrzegana i walczyła o to. Zazwyczaj nie pozwalała sobie na słabości, pokazywała ludziom maskę nieprzystępnej i surowej dziewczyny. Odpowiadał jej taki sposób bycia. Nie miała zamiaru pozwolić, aby ktoś ją zranił. Dlatego tak bardzo zdenerwował ją fakt, że akurat Malfoy był świadkiem jej płaczu. - Kochaś cię zostawił? - spytał i zaraz dodał, jakby do siebie: - Pod warunkiem, że miałaś kiedyś kogoś takiego.
- Daj mi spokój. Chociaż dzisiaj. - Zdumiało ją brzmienie własnego głosu. Był szorstki i ochrypły.
- Ja miałbym ci dać spokój? Granger, przecież ja ci nic nie robię.
- Pocałuj się w rzyć - krzyknęła nagle, gwałtownie zeskakując z parapetu i stając przed Ślizgonem, patrząc mu prosto w oczy. Jej czerwona, mokra twarz płonęła z wściekłości, a podpuchnięte oczy rzucały groźne błyski.
Malfoy, zupełnie nie zwracając na to uwagi, nie mogąc się powstrzymać, zgiął się wpół i prychnął ze śmiechu.
- Rzyć? Jezu, Granger, takich słów nie używała już nawet moja babka.
Hermionę ogarnęła nagle niewytłumaczalna chęć, aby się zaśmiać. I śmiała się, rechotała ze śmiechu, dopóki śmiech nie przerodził się w szloch. Nie mogąc utrzymać się na drżących nogach, wolno osunęła się po ścianie, kuląc się na podłodze.
Lekko zaniepokojony Malfoy przyglądał jej się i zastanawiał, co się stało tej cholernej Granger. Co jak co, ale jej by nie podejrzewał o takie rozklejanie się. Jakoś mu to do niej nie pasowało - do dziewczyny, która ośmieliła się go kiedyś uderzyć. Swoją drogą, jego urażona duma nadal bolała na wspomnienie tego zdarzenia - chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. A może ona zwariowała? Wcale by się nie zdziwił. Przy towarzystwie Wieprzleja, Głupottera i tej kretynki Jenny każdy mógłby się pożegnać ze zdrowymi zmysłami. A może ona nazywała się Grace? Ginny? Jezebel? Nieważne, pomyślał z nagłym zniecierpliwieniem. Ukląkł przy Granger.
- Hej, Granger - powiedział, starając się brzmieć łagodnie. - Co się stało?
Odpowiedział mu dziwny charkot, jakby dziewczyna próbowała przestać płakać, ale nie potrafiła.
- No już, Granger, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. - Przewrócił oczami, zdziwiony, że jego gardło w ogóle wypuściło te bzdury. Słyszał kiedyś, jak jakaś matka pocieszała w ten sposób na ulicy swoje dziecko. Na dziecko to nie podziałało, dlatego Draco, zniecierpliwiony potwornym wrzaskiem, rzucił na bachora zaklęcie powodujące swędzącą i piekącą wysypkę. Ale może na Granger to podziała.
- Wcale nie będzie. - Podniosła nagle głowę i pociągnęła nosem. ,,Cóż, na Granger najwidoczniej nie podziałało" - pomyślał, powstrzymując westchnienie.
- Za jakiś czas będzie. Przestań się wreszcie mazać i powiedz mi, co się stało.
Jego hipnotyzujący, głęboki głos trochę ją uspokoił.
- Moja ciocia nie żyje. - Po jej twarzy popłynęło kilka łez, ale przynajmniej nie zaczęła znowu ryczeć. Draco dziękował za to wszystkiemu, co żyje. Swoją drogą, tyle zamieszania z powodu czegoś takiego? Był z tego powodu trochę zniesmaczony. Przecież to tylko jakaś ciotka.
- Ale ja tego nie rozumiem. Przecież ona... ona była jeszcze... taka... - Zagryzła wargi prawie do krwi i nie mogła mówić dalej.
Draco znowu przez jakiś czas tylko jej się przyglądał, kalkulując coś w myślach. Wreszcie, zmarszczywszy brwi, przyciągnął ją do siebie i delikatnie objął. Granger, nie Granger, nie zostawi jej przecież na korytarzu. Wtuliła się w niego i mocno zacisnęła palce na jego ramionach. Przygarnął ją mocniej, pewniej, instynktownie czując, że właśnie tego ona teraz potrzebuje. Kilka chwil po prostu siedzieli tak, obejmując się coraz mocniej, jakby chcieli stopić się w jedno ciało. Czuł na piersi, jak oddech Granger powoli się uspokaja. Przybliżył głowę do jej włosów. Miały słodki, lekko migdałowy aromat. Nieznacznie podniósł rękę i spojrzał na zegarek, starając się, aby Granger tego nie zauważyła.
Dziewczyna podniosła głowę i powoli się od niego odsunęła, czerwieniąc się.
- Przepraszam. Nie powinnam była... Powinnam już iść. - W jej głosie wychwycił lekko przerażone nutki.
Podnieśli się w tym samym momencie. Chwilkę na siebie patrzyli, zdziwieni, jakby widzieli się po raz pierwszy. Potem Granger odwróciła się i zrobiła krok do przodu.
Ale Draco już nie chciał, żeby odeszła. Mocno złapał ją za ramię i szarpnięciem obrócił z powrotem do siebie. I wyczytał w jej oczach, że ona też nie chciała odejść.
- To szaleństwo. Nie powinniśmy... - powiedziała nieswoim głosem i urwała.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś szalona.
Zanim zdążyła odpowiedzieć czy chociażby oburzyć się na niego, przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej i pocałował. Całował ją z pasją, jakby od tego zależało ich życie, jakby tylko to chciał robić zawsze. Zupełnie inaczej niż Ron, który zwykle był niepewny i bardzo, bardzo delikatny. Aż do mdłości. Siła, którą w Malfou wyczuwała już wcześniej, zupełnie ją oszołomiła. Oddawała pocałunki, zastanawiając się, jakim cudem nigdy wcześniej nie wpadła na to, że całowanie się z Malfoyem to aż taka przyjemność. Zarzuciła mu ręce na szyję, jedną wplatając w te jego jedwabiście miękkie włosy, których chciała dotknąć już od dłuższego czasu. A on przyciągnął ją jeszcze bliżej, chociaż graniczyło to z niemożliwością.
Zabrakło im tchu i chłopak zsunął usta na jej gładką szyję. Składał na niej tysiące leciutkich pocałunków, sprawiając, że zapominała o całym świecie, cicho mrucząc jak zadowolona kotka.
Oderwali się od siebie. Bardzo niechętnie.
Hermiona spojrzała w jego lekko zamglone oczy.
- Obydwoje jesteśmy szaleni - powiedziała ochryple.
Cicho się roześmiał.
- Przynajmniej przestałaś ryczeć.
Uśmiechnęła się do niego, ale prawie natychmiast spoważniała.
- Nie powinniśmy byli tego robić.
- Wyjątkowo się z tobą zgodzę. Aczkolwiek chyba tego nie żałujemy?
Pokręciła głową. Zbyt gwałtownie, o ile mogła to stwierdzić.
- Więc możemy po prostu uznać, że coś nam padło na mózg i to się nigdy nie wydarzyło. - Lekko pochylił się, czekając na jej decyzję.
Otworzyła usta i zaraz je zamknęła.
- Tak - powiedział wolno, przeciągając słowa. - Tak będzie najlepiej.
- Świetnie. - Odwrócił się i ruszył w stronę swoich lochów.
A ona poczuła się jakoś tak... nieprzyjemnie. Jakby podjęła rozsądną decyzję, ale jej się ona nie podobała. Wcale nie chciała, żeby to się tak skończyło. Chociaż Malfoy pewnie miał rację i była szalona. Ale co z tego, skoro żałowałaby, gdyby sobie tak po prostu poszedł.
- Draco - zawołała cicho, po raz pierwszy wymawiając jego imię. Spodobało jej się to brzmienie. Poczekała, aż się odwróci i dodała: - Poczekaj. Wcale nie chcę, żebyś odchodził.
,,Niech się dzieje, co chce" - uznała, patrząc, jak idzie w jej stronę i szukając w jego oczach... czegoś. Jakiejkolwiek emocji. Podczas pocałunku wyczuwała, że był poruszony, ale teraz znowu nałożył tę swoją niewzruszoną maskę i nie mogła nic wyczytać z jego twarzy. To sprawiło, że poczuła się trochę niepewnie.
,,Trudno. Dzisiaj mam zamiar być tak szalona, jak to tylko możliwe".
- Ach tak? - zapytał tylko, stając przed nią.
- Ach tak - odpowiedziała, uśmiechając się lekko. - Nie chcę być dzisiaj sama - powiedziała głupio.
- Co zatem proponujesz?
- Ja... - zająknęła się nieco, przypominając sobie, że jest już koło godziny dwudziestej drugiej. - Nie wiem. Chciałabym tylko móc się jeszcze raz do ciebie przytulić. Jeżeli ty też tego chcesz. Wiesz, co nie? Bo... Bo inaczej będę skrępowana chyba za każdym razem, gdy cię zobaczę. Bo w ogóle zdziwieniem jest dla mnie... - ,,Skończ. Wreszcie. Gadać. Głupia. Dziewucho." - powiedział w jej głosie wcale rozsądny głos. I Hermiona dziękowała mu z całego serca.
Malfoy wpatrywał się w nią z nieodgadnionym spojrzeniem.
I w końcu, po długiej chwili niezręcznej ciszy, wreszcie się odezwał. Głos miał zupełnie spokojny i niewzruszony. Wcześniej z jego twarzy nie dało się nic wyczytać i Hermiona przez chwilę myślała, że chłopak powie coś innego. Nie pozwoliła sobie nazwać tego pragnienia nawet w myślach.
- Chyba ocipiałaś, Granger. - Gdyby nie znaczenie jego słów, pomyślałaby, ze informuje ją o pogodzie.
Poszedł wreszcie, a Hermiona była w takim szoku, że przez kilka chwil zapomniała o poruszaniu się.
Po jeszcze dłuższej chwili przypomniała sobie o konieczności zamknięcia ust i ruszeniu się z miejsca.
No i macie niespodziankę. Wreszcie się pocałowali. Tylko możecie mi powiedzieć, jak mi wyszedł opis? Bo po raz pierwszy opisywałam scenę pocałunku i zastanawiam się, czy nie wyszło mi ckliwie i głupio. Pozdrawiam wszystkich moich kochanych czytelników i dziękuję za komentarze :)
Opis pocałunku zdecydowanie bardzo ładnie skonstruowałaś :) Draco-weź tu zrozum faceta. Najpierw ją całuje, a potem taki tekst ;D Pozdrawiam i życzę dużo weny ;*
OdpowiedzUsuńCóż, mężczyzna zmiennym jest :) Mam nadzieję, że będę miała tę wenę, bo coraz gorzej z nią, niestety. Też pozdrawiam
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNa ten moment już czekałam dłuższy czas. Naprawdę ładnie ci wyszła, ta scena pocałunku. Draco zachowywał się jak Draco. Zostaje tylko pytanie. Co będzie dalej? :)
OdpowiedzUsuńCo będzie dalej? Przygotuj się na coś fantastycznego, spektakularnego i cudownego. W każdym razie mam nadzieję, że takie będzie :D A tak naprawdę jeszcze sama nie wiem. Mam kilka szkiców, ale nie wiem, na co się zdecyduję.
UsuńA tak w ogóle, kiedy dodasz nowy rozdział??
Opis pocałunku świetny. :) Nic dodać, nic ująć! Bardzo podobało mi się również ostatnie zdanie, które wypowiedziała Hermiona. Tak jakbym czasem słyszała siebie. A na dodatek ten głos w głowie: "Skończ. Wreszcie. Gadać. Głupia. Dziewucho." No po prostu epickie! :))
OdpowiedzUsuńTeż tak mam. Bardzo często, zresztą :) Pozdrawiam
UsuńYhh kocham tego bloga ;) wreszcie się pocałowali, no i tak miało być, choć bez tego jego tekstu na końcu. Ale w końcu to Malfoy. Tak nagle się nie zmieni ;p czekam na kolejną notkę ;D mogłabyś mnie informować na gg:36646231 ? Z góry dzięki ;)
OdpowiedzUsuńJasne, postaram się Cię informować. Lojalnie uprzedzam jednak, że z moim internetem ciężko jest włączyć choćby normalną stroną, a co dopiero gg. Ale będę próbować :D
UsuńOkej, dziękuję Ci bardzo oraz informuję, że na moim blogu pojawił się nowy rozdział http://tacy-inni-a-jednak-tacy-sami.blogspot.com/
UsuńZapraszam ;)
Cudowny rozdział <3 Przeczytałam całego twojego bloga i po prostu MUSZĘ go dodać do obserwowanych :D
OdpowiedzUsuńJest mi bardzo miło :D
Usuńmiałam informować o nowych notkach. :)
OdpowiedzUsuńhttp://hermiones-diary.blogspot.com/
u mnie znów nowa notka ;)http://tacy-inni-a-jednak-tacy-sami.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam;);**
Hej....przeczytałam wszystkie (jak na razie) notki...i musze powiedzieć ze bardzo mi się podobają....toteż czekam na więcej
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba ;D
UsuńWitam serdecznie!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że kiedy tylko przeczytałam tytuł bloga, serce mocniej mi zabiło, gdyż jako autorka opowiadania "Dramione" z wielką chęcią czytam inne, potencjalnie konkurencyjne tego typu historie. Po prostu mam do nich słabość, a inni autorzy kreują świat przedstawiony w zupełnie inny sposób niż ja, co mi się niesamowicie podoba. To tak, jakbym patrzyła na jedną historię z zupełnie różnych perspektyw - uwielbiam to :)
A więc wchodzę - i od razu mam niespodziankę. Trochę żałuję, że pierwszy przeczytałam akurat ten rozdział, kiedy się pocałowali, a nie zaczęłam od początku, ale cóż, trochę tego nie przemyślałam. W każdym razie muszę przyznać, że mnie zaintrygowałaś. Malfoy... Malfoy jest dokładnie taki, jakim być powinien i chyba już do pewnego stopnia skradł moje serce, oby tak dalej.
A więc nie pozostaje mi nic innego jak dodać do linków na ENS i czekać na kolejny rozdział :) Pozdrawiam!
O, dziękuję Ci. Zacznę od tego, że bardzo sobie cenię Twoje zdanie i naprawdę się cieszę, że tak myślisz. Staram się, żeby Draco był taki, jaki ma być i nie zmieniać mu charakteru. Też pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://tacy-inni-a-jednak-tacy-sami.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnowa notka u mnie ;**
Hej jeśli lubisz czytać coś ala Harry Potter. To zapraszam do mnie... może Ci się spodoba. :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spama, ale tak jakoś... nikt mnie nie odwiedza :( więc chyba sama muszę sobie wyszukać ludzi :(:( w najbliższym czasie Twoje opo postaram się czytnać również :)
Ciekawie piszesz :) Wciągnęło mnie, będę czytać dalej ;p Zapraszam do mnie;
OdpowiedzUsuńhttp://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/
http://one-1d-magic-hogwart.blog.pl/
Ej no bez jaj, ja tu czytam, patrze a kolejnej notki brak... co to ma być?! mnie tu wciąga opowiadanie a tu dalszego ciągu brak?! to nie fair :(
OdpowiedzUsuńBędzie, będzie. Spokojnie. Dodam jutro lub najpóźniej pojutrze. A może nawet dzisiaj, jeśli się sprężę? Kto wie? Ale fajnie, że mnie tak poganiasz ;)
UsuńWciąga jak... Nie mam pojęcia co. : ) Opis pocałunku wyszedł całkiem, całkiem. Ja sama zawsze boję się tej przesady typowej dla jakiegoś melodramatu, ale zawsze to jakoś wychodzi i czytelnik jest zachwycony. A przynajmniej ja jestem. No i odpowiedź Draco... cudowna. To dla niego takie typowe.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam właśnie Twój komentarz i się szczerzę do monitora ;)Gdzieś tak od słówka "zachwycony" :D
UsuńTeż właśnie nie chciałam, żeby wyszło melodramatycznie, dlatego się pytałam. Kochamy typowego Draco xd
Pozdrawiam cieplutko
No w końcu.! A ja już myślałam że się nigdy nie pocałują.!! :)
OdpowiedzUsuńA potem nagle - "Chyba ocipiałaś, Granger." a ja w taki śmiech! Jezuuu... Nie mogłam przestać się ryć xd
Czytam dalej, Sarah ;3
Opis pocałunku wyszedł Ci wspaniale. :)
OdpowiedzUsuńJestem tylko zawiedziona zakończeniem...
Myślałam, że zostanie z nią...
Ale cóż - trudno. :)
Masz dużo wspaniałych pomysłów i na to liczę.
Pozdrawiam.